21 stycznia 2009

O muzyce

Wiem… O muzyce nie powinno się pisać, muzyki się słucha. Tym bardziej nie powinno się pisać krótko, a będzie krótko.
Bo muzyka to jest coś co rozumiem, coś w czym potrafię się odnaleźć. Nic nie zabija mnie tak jak cisza. Wiem, że cisza zupełna nie istnieje, nie w warunkach naturalnych. Jednak to co nazywamy ciszą, ten brak jakichkolwiek oznak wyższej świadomości to przytłacza i odbiera chęć do wszystkiego. Czasem wiatr uderzając w okno i poruszając gałęzie drzew stworzy coś ciekawego, coś co ewentualnie może zastąpić dźwięki dobywające się zwykle z głośników.
Cisza. To ona sprawia, że mrok jest ciemniejszy, a strach większy. To cisza powoduje, że czuję się taki zagubiony. I to co nazywamy ciszą, to coś czego nie rozumiem. Dlatego mój dzień wypełniony jest muzyką do granic możliwości. Często nie mogąc zasnąć przez całą noc słucham muzyki. W końcu zasypiam. Budząc się co jakiś czas do uszu dochodzi znajomy dźwięk. Czuję się przytulony przez te melodie. Otacza mnie, ogrzewa, nie pozwala być samotnym. Uśmiecham się.

Muzyka. Mój alternatywny świat. Świat, niezwykle piękny, bogaty, wieczny. Zamykam się przed otaczająca mnie rzeczywistością, odrywam się jak się tylko da. Muzyka rozładowuje wszystkie emocje, jest niezależnie od tego jak się czuję i co robię. To świat, który jest dla mnie jasny. Każdego dnia poznaję coś nowego. Coś co przyprawia o słynne ciary.
Tak wiele dróg, nieskończenie wiele. Drogi muzyki. Zdaje ci się, że wiesz jaką drogą podążasz, nic nie może cię zaskoczyć. Idziesz. To droga muzyki, którą znasz od jakiegoś czasu. Już jakiś czas chodzisz nią, bo jest wygodna, znana i przyjemna. W pewnym momencie - nie wiesz co ani jak - ale to co ci się wydawało prostą ścieżką, gdzieś pomiędzy krzakami coś skrywa. Dziwisz się. Przecież miałeś wrażenie, że znasz ją na pamięć. Ciekawość nie daje ci spokoju. Podchodzisz. Przyglądasz się. Niby fajne ale jakieś takie nieznane. Nie dostrzegasz jeszcze dokładnie. Wychylasz się bardziej. Jesteś na krawędzi. Zaraz wpadniesz w nieznane. Odłożysz to co znasz na chwilę? Dasz się ponieść nieskończoności czającej się za krzakiem oczywistości? To co kryje się w mroku jest zbyt pociągające. Wpadasz. Przepadłeś. Przed tobą niekończąca się ilość dróg. Dróg łatwiejszych i trudniejszych. Niektóre nie są dla ciebie. Sam się przekonasz. Jesteś w raju. Przekroczyłeś granicę tego co znane i lubiane. Teraz tajemniczy świat, otwiera się przed tobą. Już nie ma powrotu. Ta znana ci wcześniej droga gdzieś tu się znajduje, pewnie na nią trafisz, wspomnisz dobre dni, może nawet uronisz łzy wzruszenia. Nie wrócisz już jednak do tej prostoty, linijności.

Nigdy nie pojmę ludzi ślepo zapatrzonych w jeden zespół, w jeden rodzaj muzyki. I jeszcze te muzyczno-subkulturowe konflikty. O co chodzi? Do cholery ludzie już mają nieźle nasrane w głowach. Traktują muzykę jako powód do niezgody. Nie wykorzystujcie tak muzyki. Nie macie do tego prawa. Ona nie jest waszą własnością i tylko zrozumieć ją możecie, więc rozkminianiem się zajmijcie. Zamknięci jesteście na to co oferuje wam świat muzyki. Droga, którą idziecie nie jest ślepa. Ona prowadzi do ścieżki, która w pewnym momencie łączy się z czteropasmówką, z której w każdej chwili możecie zjechać na mniejsze drogi. No i jeszcze kolej torowa, metro, zakamarki świata. Nie warto się zamykać w klatce tego co znamy od lat.

Ja muzykę kocham. Prócz alternatywy daje bezpieczeństwo. Towarzyszami są mi najwięksi. Słucham co mają do powiedzenia. Nie zawsze słowa są najważniejsze. Często przecież to co niepowiedziane mówi nam więcej niż to co oczywiste, proste i jasne. Cały dzień słucham. Muzyka jest dla mnie: kochanką, przyjacielem, żoną. I jakże cięższe by było życie gdyby nie: psychodeliczna muzyka Radiohead, rockowe dźwięki poczynając od The Beatles i nie kończąc nigdy. A czy nie oczyszczające jest słuchanie Rage Against The Machines? Wyładować emocję skacząc, krzycząc, tańcząc. Albo latać przy muzyce Chicane, to piękne i wysokie loty. Czy zróżnicowane Faithless, które zanurzyło palec we wszystkich „odłamach” muzyki znanej jako elektroniczna. No i Depeche Mode, grupa, której nie da się sklasyfikować, a od której można się uzależnić. Sporo tego, nie sposób wymienić choćby paru procent. Świat bez tego byłby nijaki, to pewne.
Nie ma większej przyjemności niż słuchanie muzyki z kimś kto rozumie ją w podobny sposób do ciebie. Gdy już lata spacerując zaułkami i drogami tego świata, spotykasz kogoś kto te drogi zna tak dobrze jak ty. Niektóre lepiej. Ktoś kto wskaże ci kierunek, którego nie dostrzegałeś dotychczas. Dla wszystkich „muzycznych potworów”, dla tych którzy byli mi mentorami, towarzyszami i słuchaczami, dla was wszystkich proste - Dzięki! Mam nadzieje, że jeszcze z niejednym z was zatopię się w otchłań muzyki. Polatamy, pobujamy się, będziemy się rozkoszować hałasem, który jest tak zrozumiały, tak prawdziwy. To świat idealny.

Brak komentarzy: