22 lipca 2011

Dream#9

Jest ciemno, taksówka właśnie dojeżdża na miejsce i zatrzymuje się.

- Pięć dolarów - łamaną angielszczyzną oznajmia taksiarz.

Wkładam rękę do kieszeni, jednej, drugiej - w tej znalazłem telefon właśnie dostałem wiadomość Szukasz mnie jeszcze? nie znam numeru, brak podpisu. Nie potrzebuję takich danych. Dobrze wiem kto to. Tyle czasu poświęciłem na poszukiwanie. Wiele osób zaangażowałem w to przedsięwzięcie. Nic z tego nie wyszło. I mimo, iż wszystkie znaki na niebie i ziemi kazały się poddać, ja okruszkami nadziei szukałem i szukam nadal. I pomyśleć, że jedno - wydawać by się mogło - zwykłe, przelotne spotkanie, może tak wpłynąć na człowieka. Kilkadziesiąt minut, a później miesiące oczekiwań na ponowne przecięcie się naszych dróg i pełna świadomość, iż może do tego nigdy nie dojść. Gdybym chociaż wiedział jak masz na imię.

Zniecierpliwiony taksówkarz, nerwowo macha ręką. Wyrwał mnie z labiryntu wspomnień. W końcu w trzeciej tylnej kieszeni jeansów znajduję garść drobniaków - siedem dolców, super. Dałem mu wszystko, ten grzecznie podziękował. Zamknąłem drzwi, a pojazd zniknął bez jakiegokolwiek szmeru silnika.

Cisza i ciemność nocy. Nie wiem gdzie się znajduję, czuję się śpiący. Przecieram oczy i w momencie z mroku wyszło słońce. Świetnie. Dopiero teraz sobie uświadamiam gdzie jestem. Dookoła sporo ludzi korzysta z chwili wolnego czasu. Sport, odpoczynek, obiad na trawie. Partyjka szachów starych przyjaciół, popijający piwko młodzi ludzie na ławkach. Wiosna w pełni, radość w powietrzu. Central Park. Jak ja się tu znalazłem.

Zawsze chciałem odwiedzić to miasto. Pomieszkać tu dłuższą chwilę. Poczuć się jego częścią. Teraz tu jestem. Spacer mostem brooklyńskim, Bronx, Manhattan. Wszystkie te budynki, które znam z setek filmów. Czy to właśnie tu mam Cię znaleźć? Cholera, w Nowym Jorku? Chodziłem tyle razy zakamarkami Krakowa, w którym studiujesz, a teraz mam znaleźć cię w tej pieprzonej metropolii? Skoro tak, zwiedzanie miasta musi poczekać.

Ruszam przed siebie, wypełniony pewnością, że to właśnie dzisiaj, właśnie w tym miejscu. Nigdy bym nie pomyślał by wieszać ulotki w tym parku. Mijam chłopaków grających w piłkę. Za słupki bramek służą im plecaki. Uśmiecham się. Jeden przypadkiem uderza tak futbolówkę, że ta ląduje tuż pod moimi stopami. Podbijam ją kilka razy, by wreszcie oddać tą wspaniałą zabawkę młodym. Gestem ręki zapraszają mnie do gry. Z chęcią bym się przyłączył, muszę jednak iść dalej, ty gdzieś tu jesteś.

Nie uwierzysz jaki jestem szczęśliwy, że wreszcie. Sam nie mogę w to uwierzyć. Po prawej stronie, pod drzewem nastolatek, fachowo skręca jointa. Przyjaciele - jeden chłopak ,trzy dziewczyny - cierpliwie czekają. Po chwili go odpalają i słodki zapach wypełnia mi nozdrza. Cudownie pachnie. Z ręki do ręki, z ust do ust. Zauważyli mnie. Dziewczyna trzymająca skręta skierowała go w moją stronę. Z przyjemnością sztachnąłbym się raz, czy dwa. Nie tym razem. Cel jest inny dzisiaj.

Zapach palonego zioła jeszcze na dobre mnie nie opuścił, gdy nagle aromat świeżo parzonej kawy, prawie mnie zaczarował. Wystarczył jeden wdech bym poczuł jej moc. Kawiarnia pod gołym niebem i filiżanka ulubionej czarnej. Właśnie tego mi potrzeba w tym momencie. Usiąść przy stoliku, w cieniu by promienie słońca zbytnio nie przeszkadzały. Niestety. Na to też nie mam czasu.

Chyba jestem blisko, serce bije coraz mocniej. Słyszę muzykę. Znam ten kawałek, idę za dźwiękiem. Z każdym krokiem jest wyraźniejszy. No tak. to God, ktoś świetnie naśladuje autora utworu. Po następnych kilku metrach, dochodzi do mnie jak bardzo się myliłem. To nie, zwykły uliczny grajek. Ale sam Lennon we własnej osobie. No raczej jego duch. Siedzi przy białym fortepianie i wymienia po kolei w co nie wierzy. I don't believe in magic... Niewiarygodne, będę mógł mu podziękować za muzykę, która znaczy dla mnie tyle samo co każdy oddech. I don't believe in Kennedy... To dzięki niemu i reszcie z zespołu tak często mogłem liczyć na dobre słowo. Jak się poszczęści to zadam mu jakieś pytanie. I ten utwór tak bardzo go lubię, mimo, że zawsze smutno mi się robi, szczególnie wtedy, gdy mówi, że nie wierzy w Beatles'ów. Ten moment właśnie się zbliża...

Ciepłe dłonie zakrywają mi oczy, ciarki przechodzą mi po całym ciele. I wszystko przestaje mieć znaczenie. Otaczający mnie świat znika za twymi palcami. Grający w piłkę chłopaki przestają mieć znaczenie. Zapach świeżej marihuany nie liczy się, nie wspominając o kawie. Nawet zjawa idola jest nieistotna. Twój kojący głos zagłusza słowa piosenki: "Tęskniłeś za mną?". Nie muszę odpowiadać, dobrze wiesz. Pięknie pachniesz truskawkami i wanilią. Szukałem cię, a to ty odnalazłaś mnie. Odkrywasz dłonie, otwieram oczy...

The dream is over.

Brak komentarzy: