"Ostatni Oddech"
Budzisz się pewnego dnia. Otwierasz sklejone oczy. Pospałbyś jeszcze, nie możesz. Wstajesz. Wychodząc do szkoły zabierasz drugie śniadanie, które wręcza ci mama dając buziaka. Lekcje, nauka, zabawa na przerwach. Wracasz do domu. Obiad i wylatujesz z domu. Siedząc w piaskownicy z wiaderkiem i łopatką śmiejesz się z każdej pierdoły wraz z rówieśnikami. Wracasz do domu. Kolacja, wieczorynka, kąpiel. Idziesz spać. Czas niewinności.
Budzisz się pewnego dnia, czujesz jeszcze wczorajszy wieczór. Ile to alkoholu w siebie wlałeś. By zapomnieć, by nie myśleć, by nie żyć. Budzisz się. Już nie jesteś beztroskim bajtlem bawiącym się wiaderkiem w piaskownicy. Już bajki nie są fajne, a Mikołaj nie istnieje. Zresztą nie tylko on. Cała magia przestała istnieć. Życie! Przesiąknięty dniem codziennym wstajesz. Nalewasz whisky. Dzień nie musi być przecież taki szary. I cieplej się robi. I mimo, że nadzieja nie wraca to jakoś znośniej jest. A dopóki jest czym napełnić czarę, dopóty warto żyć. Bo masz lekarstwo.
Budzisz się pewnego dnia.Ból! Czujesz, że żyjesz. W tym wieku nie czuć bólu, znaczy nie żyć. Zdajesz sobie sprawę jak mało czasu przed Tobą, że ostania chwila to może być właśnie ta. Czas, który minął, pamiętasz, płaczesz. Wiesz dobrze, że tym razem alkohol nie pomoże. Tym razem nie chodzi by zapomnieć. Wstajesz. Suchy chleb i herbata. Siadasz na bujanym fotelu. Czekasz. Nic więcej ci nie pozostało. Tylko czekać. Już się nie boisz. Czekasz. Wspominasz dni, które teraz wydają ci się dobre, a tak naprawdę lepiej o nich zapomnieć. Przecież wiesz. Teraz wszystko wydaje się dobre, lepsze. Czekasz.
Nie budzisz się pewnego dnia. Nikt nawet nie zauważa. Nikogo nie ma w pobliżu. Nikt nie wie. Dla nich nigdy cię nie było. Nie wstaniesz. Nie pójdziesz do szkoły, nie nalejesz szkockiej, nie pobujasz się na fotelu. Nie istniejesz. I nic nie ma znaczenia.
Nadejdzie dzień, w którym zdamy sobie sprawę, że droga dobiega końca. Staniemy przed oknem, spojrzymy na świat okiem człowieka, który niejedno widział. Wspomnimy nasze przekleństwa na to wszystko wokół nas. Wspomnimy tych wszystkich, których już nie ma. Tych którzy kiedyś nas rozumieli. Przygotowani na nieznane, spakowani na ostatnią podróż uronimy ostatnie łzy. Za coś co było. Za coś co mogło być. Za coś czego nie będzie. Ostatnie bujanie na fotelu, ostatni papieros, ostatni oddech…
11 grudnia 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz