Dawno, dawno temu już byłeś dla mnie - Śmieciem
Nie mogłem jednak nic tobie powiedzieć.
Broniła, mówiła: „uprzedzony jesteś”,
„Walczę o rodzinę, nie wiesz jak to jest”.
Rodzinę? Czy Ty słyszysz się?
Gdzie miłość, szacunek, gdzie więź
Nie, być z tobą chce, lecz ciebie chce mieć.
Skoro tego nie widzisz, to się dalej męcz.
Na to pierdolenie, powiedziałem jej.
I bardzo nie chciałem mieć racji w kwestii tej.
Liczyłem, że skoro nie poddaje się,
Choć to irracjonalne, jednak zmieni cię.
Ta próba musiała skończyć się źle,
Bo przecież ‚Nienadający się do recyklingu’ jesteś.
Czas pokazał jaki z ciebie śmieć,
Dla dzieci własnych, litości nie masz też.
Na radioaktywne promieniowanie, wystawiasz wciąż je,
Pod maską miłości zmanipulować chcesz.
By nienawiścią pałały do matki swej.
Tej, która po twojej stronie stawała codzień,
Gdy mówiłem, żeś grosza nie warty, a już na pewno nie jej.
Ona wciąż wierzyła, że przyjdzie ten dzień,
Gdy tymi słowami zaczepi mnie:
„Walczyłam i dobrze jest, bo nie posłuchałam cię”
Jednak jeśli wolą Twoją jest zostać gnojem, nie człowiekiem,
To pełne masz prawo do tego przecież.
Pamiętaj, że dzieci, dziećmi będą wcale nie tak długo jeszcze,
I gdy dorosną mogą zobaczyć, że jesteś zwykłym śmieciem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz