Ostatni tydzień to kolejna podróż. Tym razem podróż sentymentalna, podróż w czasie. Może wyruszyłem w nią by zamknąć pewne drzwi? Może chciałem spojrzeć tylko przez dziurkę od klucza na to co kiedyś, było odskocznią od szkolnych stresów i od domowego marudzenia?
Piwnica.
Miejsce zupełnie magiczne. Azyl – to chyba najlepsze słowo określające to pomieszczenie. Pamiętam jak pewnego wrześniowego popołudnia 1997 roku zapaliłem tam pierwszego papierosa. Sobieski Light. Ta adrenalina i to nie znośne kręcenie w głowie za, którym tęskniłem przy każdym kolejnym papierosie lata później. To miejsce gdzie zamykaliśmy drzwi do rzeczywistości. Przecież przez cały tydzień przeżywaliśmy stresy związane ze szkołą. Od poniedziałku liczyło się tylko by przetrwać, oby do piątku. Bo w piątek kończyło się to co przytłacza, a zaczynało się to co fajnie jest robić. Całkowite oderwanie się od wszystkiego co nas otacza. Z butelką wódki z mety, z paczką piw, z paroma winami tanimi, czy czym tam jeszcze co pozwalało oderwać się od ziemi. Rozmowy toczone godzinami. Nie jeden chciał zmienić świat. Przecież to takie oczywiste, że będzie dobrze. Wystarczy otworzyć ludziom oczy. Młodzi ludzie jeszcze wierzący, że to wszystko ma sens. A nawet jak nie ma, to liczy się tylko ta chwila, bo jutra i tak nie będzie.
A gdy po spożyciu „dopalaczy” opuszczaliśmy piwnicę, świat za drzwiami klatki był zupełnie inny od tego jaki zostawiliśmy wychodząc ze szkoły w piątkowe popołudnie. Spotykaliśmy resztę osiedlowych znajomych. Na ich twarzach, zupełnie jak na naszych malował się uśmiech. Do końca wieczoru wszyscy razem przemierzaliśmy ścieżki miasta, nie zwracając uwagi na nic co nie ma znaczenia. A znaczenie miało tylko to, że czujemy się dobrze w dobrym towarzystwie i jeżeli dzisiaj skończy się świat to przyjmiemy to z przyjemnością i ulgą. Może właśnie szukaliśmy końca wszystkiego? By na zawsze pozostać w tym stanie , by już nigdy nie opętała nas szarość i nigdy nie dorosnąć.
Piwnica, została zamknięta. W zasadzie to nigdy nie powiedzieliśmy dość. To przeminęło naturalnie. Staliśmy się pełnoletni i dużo więcej mogliśmy. Nasza podziemna baza straciła swój czar.
W ubiegłym tygodniu postanowiłem otworzyć to co było zamknięte w puszce o nazwie „Piwnica”. Chciałem sprawdzić czy gdy podniosę wieko przeszłości, poczuję zapach tego co minęło, czy jak kiedyś poczuję się wolny. Już dłuższy czas zabierałem się do tego i w końcu się udało. Odkurzyłem pamięć i wspomnienia dawnych dni wróciły. Nie było już takiego szaleństwa jak kiedyś. Z umiarem kosztowałem tego co lata temu było nam tak bardzo potrzebne do przetrwania.
Teraz wiem, że te drzwi nigdy nie będą zaryglowane, że na kilka godzin mogę zejść po betonowych schodach, a z każdym pokonanym stopniem będę czuł jak wracają wspomnienia, by przekręcając klucz w kłódce przekręcić wstecz czas i pooddychać tamtymi latami, by poczuć pierwszego papierosa, by zobaczyć siebie. Bo część mnie na zawsze tam pozostanie.
27 stycznia 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
5 komentarzy:
Ja, osobiście w dzieciństwie nie posiadałem cennego AZYLU, lecz ok. moich 20 urodzin miałem ogromne szczęście poznać NIEZWYKŁYCH LUDZI, niezwykłe miejsce -Baza-, hotel któremu dopisywaliśmy zasłużone gwiazdki...oraz wiecznego notariusza -dywan-... Wspomnienie regularnych zjazdów jest piękne...Dzięki za wszystko. Pozdrawiam
No wiesz, Rumski dzięki również. Bo "The Weekend has Landed!
All that Exists now is (...)
I’ve got 48 hours off FROM the world, man..."
I ch..., że w poniedziałek trzeba będzie iść z udawanym uśmiechem na twarzy, że będzie trzeba dalej żyć. Te 48 godzin gdy jesteś oderwany od tego wszystkiego, gdy srasz na to - niezastąpione.
I muzyka z Human Traffic, mniami...
Pozdrawiam również
CO DALEJ!!???
CZEKAMY !!!
No to poszło! Miłego czytania :P
ENKLAWA-w jednym slowie zawarte to wszystko czym byla "BAZA".Przekraczając próg i zamykając drzwi,uciekaliśmy od goniącej Nas rzeczywistości,obowiązków,problemów...to co złe zostawało za drzwiami a to co czekało na Nas w środku było zupełnie jak w reklamie MASTER CARD-BEZCENNE!Miejsce i LUDZIE na których zawsze można liczyć,którzy w trudnych chwilach brali ciężar również na swoje barki...tak naprawde LUDZIE z którymi łatwiej i razniej szło sie przez świat...oby każdy miał to szczęscie.
Pozdrawiam Wszystkich.
Prześlij komentarz